sobota, 10 października 2015

Nonono, pierwszy tydzień w pracy...

Długa nieobecność, czyli jak zawsze. Remont kuchni też się dłuży, więc tworzenie postów z drobnymi tylko zmianami też sensu nie ma... no cóż, niestety, albo muszę czekać na pomoc bardziej fachową czyt. tatę, albo czekać na materiał wykonawczy, czyt. schnięcie bądź utwardzenie materiału ;).

Także najzwyczajniej w świecie pochwalę się, że pierwszy tydzień w nowej pracy jest za mną! Bardzo liczyłam na to stanowisko (mimo, że to 0,75 etatu). Jako, że to praca z tytułu tych 'urzędowych' starałam się o nią od początku lipca (właściwie złożone dokumenty spełniające wymagania, przejście etapu praktycznego, oraz rozmowy kwalifikacyjnej) ... okazało się, że przeszłam trzy etapy konkursu z najlepszym wynikiem i od października zaczęłam.
Póki co jestem bardzo zadowolona, mimo, że stawka na rękę nie rozpycha portfela, jest to wielka szansa na SPORE wzbogacenie CV, a ewentualnie dalszą stabilną pracę. :)

Stresu było co niemiara - ale udało się! Także, jeżeli jesteście zainteresowani pracą w jakimś urzędzie w waszym mieście i na stronie pojawi się ogłoszenie - i spełniacie konieczne wymagania - ślijcie cv, to nie takie straszne jak się wydaje. :)

Pozdrawiam i życzę miłego "piździernika" - bo przed godziną 6 raną, "piździ" niemiłosiernie w każdy skrawek mniej ubranego ciała. W sumie po południu też, albo ja to zmarźlak jestem. ;)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Zaraźliwa zajawka, mój chłopak mnie zaraził! ;)

Nie mowa tutaj oczywiście o chorobach, tylko o pozytywnej zajawce. ;p
Mój chłopak od dzieciństwa jest WIELKIM fanem motoryzacji. Nie przesadzę mówiąc, że na prawdę od wczesnych lat interesowały go auta i motocykle. Dowody mówią same za siebie... zdjęcie ślicznego dzieciaczka (śmieszkując - ślicznej, wyglądał jak dziewczynka ;D) z autkami, na autkach, przy autkach w autkach. Jego notatki w których tworzył 'swoje' auta, czy albumy, lub segregatory z tymi NAJ NAJ, a po za tym, STOS gazet o motoryzacji. Tak, to cały mój kochany MążPrawieNarzeczonyJeszczeChłopak. 
Więc i mnie zaraził. Tak, uczę się (a właściwie uczyłam) jeździć motocyklem. Jest w tym coś wspaniałego. Zarówno jadąc jako 'plecak', jak i samo prowadzenie maszyny wprawia mnie w jakiś rodzaj satysfakcji, zadowolenia i przez jakiś czas jakby nic innego nie było w głowie. Po prostu prowadzę, skupiam się, jestem tu i teraz i jadę. 

Szkoda tylko, że nie wszyscy rozumieją to co aktualnie na drodze robią. Często można spotkać wariatów, najczęściej określeni jako 'dawcy' (chociaż po bardzo poważnym wypadku motocyklowym, mało który organ nadaje się do przeszczepu ;]). Zła opinia szybko się rozchodzi i wszyscy są wrzucani do tego samego worka. 

Druga sprawa - niby motocykliści to jedna wielka rodzina. Tylko tak się wydaje, prawdziwi ludzie których cieszy sama jazda - Ci są bardzo pozytywni. To Ci którzy machają każdej maszynie jednośladowej mijając ją (nie ważne czy skuter, 125 czy 1000). Coraz częściej jednak spotykam się z wielkimi 'twardzielami' którzy kupują maszynę z dużą pojemnością, resztę traktując z pogardą. 

Ostatni minus, kierowcy aut, którzy nie dopuszczają myśli, że istnieje coś takiego jak filtracja ruchu. Tak, stoisz w korku? Jednoślad ma prawo przejechać, nie zajeżdżaj mu nachalnie drogi, nie trzymaj się namolnie środka. Dzięki tym paru jednośladom, wbrew pozorom stoisz w tym korku, kilka aut bliżej celu. 

Więc może przy okazji taki mały apel: Jesteś kierowcą? Nie ważne czego. Po prostu traktuj uczestników ruchu z takim szacunkiem, z jakim sam chciałbyś być traktowany. W sumie dotyczy to każdej sfery życiowej. Świat byłby bardziej przyjaznym miejscem, gdybyśmy się wzajemnie lepiej traktowali. :)

To teraz czas na trochę zdjęć! :D

Trochę napraw :)

Trochę selfie ;)

Trochę jeżdżenia ;)


Trochę buziaków ;)

I znowu trochę napraw. Tak to jest, jak się ma małe dłonie, które wszędzie się mieszczą i dość elastyczne stawy. 'Kochanie... mogłabyś?'. ;)

Ukochany mknie do sklepu.

Niestety aktualnie NaszaMała, nie jeździ. Cóż, oszczędzając przy kupnie, wkłada się drugie tyle przy naprawach. Póki co, ważniejsze wydatki to przygotować mieszkanie przed zimą (KUCHNIA!). Chociaż tęskno i dylematy. Sprzedać? Zostawić, poczekać, robić przez zimę? W przyszłym roku wychodziłoby, że NaszaMała, byłaby tylko MojąMałą, a MążPrawieNarzeczonyJeszczeChłopak kupi coś większego, ale remont, wydatki. Ah te pieniądze, niby szczęścia nie dają, ale jak bardzo czasami by pomogły. Tak by człowiek mógł robić wszystko na raz, a tu wybieraj, jedno czy drugie. ;)

No cóż, póki co musisz poczekać NaszaMała. :)

Przy okazji obniżka ceny sukienki Bodyline. Polecam! :)



wtorek, 18 sierpnia 2015

Mały zielnik na kuchenny parapet, DIY #1

Powoli szykuję się do remontu kuchni. Bardzo powoli... Jednak ciężko opróżnić pokój który był graciarnią cioci R. od dobrych 5-6 lat? Przy okazji schowkiem na wszystkie niepotrzebne rzeczy również reszty rodziny. Cóż, ja bym najchętniej wywaliła wszystko, albo zaniosła na strych - ale mój MążPrawieNarzeczonyJeszczeChłopak mówi, że mam dać jej czas. Rozumiem... ale tam się prawie nic nie zmienia już od MIESIĄCA! A ja już znalazłam używane kuchenne meble... Które są do odbioru od 19 sierpnia. Cóż, pół biedy gdyby od razu można było je wstawić... ale tam nie ma prądu/wody za to są gołe ściany z pustaków i brak sufitu. :D

Jednak koniec żali, przejdźmy do DIY

Jako, że wymyślanie dodatków do niskobudżetowej kuchni umila mi nieskończoność czekania, a także większa liczba kotów równa się większe zużycie puszek... Jakoś tak zrodził się pomysł, aby wykorzystać te śmieci i nadać im drugie życie.

Do wykonania użyłam:
- Dwóch puszek po kociej karmie
- Białego spray'u (jeżeli czytaliście wcześniej bloga, tak, to pozostała emalia po malowaniu pieca)

Puszki straciły etykiety i zostały dokładnie umyte. Po wyschnięciu nałożyłam na nie pierwszą warstwę farby.
Puszka po pierwszej warstwie, nałożyłam dwie
 Gdy farba wyschła, pozostało już tylko zasiać rośliny. U mnie bazylia (uwielbiam! co roku wysiewam z nasionek) i w drugim jeszcze mała, mięta ('od szczepka' z ogrodowej). Pierwszy zamysł był, że na puszce napiszę nazwę roślinki i postawię na pomalowanym na biało prostokątnym talerzyku. Jednak podczas schnięcia, wyrzucałam z graciarni rzeczy które wyrzucić mogłam i o! Znalazłam idealne drewniane pudełko po wódce. Tyle lat czekało na drugie życie. Oto jak prezentuje się mój mały zielnik!



W kolejce jest jeszcze jedna puszeczka (gdy robiłam zdjęcie nie była jeszcze opróżniona przez koteły), dzisiaj malowanie! Tylko co posadzić jako trzecie? Pietruszkę? Oregano? :> Na pewno pochwalę się, gdy zielnik będzie już dumnie stał w kuchni.

To na pewno nie moje ostatnie pomysły z puszek. W końcu cztery kociaki = sporo tego. Jednak efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, więc na pewno będę kombinować dalej. ;)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Zakupy! Gangnam Freaks :D Chwalę się i polecam!


Miałam, a w sumie mam, ban zakupowy. Jasne, zawsze tak mówię, ale skuś tu babę promocją, a zbadasz jej silną wolę. W takich chwilach chyba muszę ukrywać posty na Facebooku od Gangnam Freaks. Jednak paczuszka która przyszła i wmówienie sobie, że GF to mistrzynie marketingu - skutecznie zagłuszają wyrzuty sumienia. :D

Czas pochwalić się zakupami, czyli produktami które w niedalekim czasie doczekają się pewnie recenzji. (K. wiem, że to czytasz. Widzisz? Zawsze mówisz, że powinnam częściej blogować - właśnie wsparłeś częstotliwość postów. Kocham Cię ;p)

Po pierwsze - opakowanie. Czyż ta torebeczka nie jest urocza? 'Especially for you' - oh, nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię takie ozdobne elementy. 




A teraz czas do kosmetycznej części zamówienia. 


1. Pielęgnacja, It's skin Lifting System Eye Cream - krem pod oczy na zmarszczki, dla mało elastycznej skóry.
Zaczynam używać od zaraz! 
Akurat okolice oczu, z tego co widzę - mam po mamie, 
zdecydowanie mało elastyczna, więc czas zadbać o nią już dziś.



2. Missha Magic Coushion Moisture, SPF 50+/ PA+++ No. 21
Nawilżający podkład przeciwzmarszczkowy o właściwościach wybielających. 
Chciałam limitowaną wersję z przeuroczym obrazkiem Betty Boop, ale niestety
za późno się zdecydowałam (Betty, od niedawna moje przezwisko). 


Już po otwarciu doleciał do mego nosa piękny zapach. Czy Missha perfumuje swoje pudełka, 
czy to czysty przypadek?


3. The Face Shop - Flawless Mineral Cover Powder,
Stworzony przez koreańskiego makijażystę (nie znam gościa, ale ogólnie recenzje były przychylne).
Idealnie kryje niedoskonałości i matuje, 
więc na pewno przyda się na jakieś większe wyjścia.




I to w sumie na tyle z mojego zamówienia, ale GF jak zawsze zaskakuje dodatkami. Czyli próbki!
Black Dual Mask (Wrinkle Energy) - Scinic, 
Prime Yout Black Snail Repair Cream - Holika Holika
Skin&Good Cera, Super Ceramide - Holika Holika
DRFormula, Caviar Double Effect Cream - It's Skin

I coś dla mojego Ukochanego. Tak, mój ukochany lubi wszelakie formy zajmowania się nim.
Sam nie myśli o kremie, maskach na włosy, czy czymś innym niż umyć się i ogolić... 
ale jeżeli zaproponuję to nie odmawia.
I nie, w niczym nie uwłacza to jego męskości. :)
Blue the style, Power Vital Emulsion - Vonin 
Perfect Man, All in One Essence Multi-Functional Essence - ISOI

Po raz kolejny jestem super zadowolona! Ciężko mi się oprzeć ofercie, szczególnie przy wyprzedażach. Na pewno nie były to moje ostatnie zakupy. 
Polecam także niezainteresowanym zakupami - ponieważ na blogu i fanpage znajdziemy nie tylko notki kosmetyczne, ale także ciekawostki dotyczące życia w Korei. :)

Profil na Facebook (kliknij w obrazek)
Blog

Post nie jest w żaden sposób sponsorowany. :)

środa, 15 lipca 2015

Remont część 1! Dużo zdjęć

Dzisiaj jak obiecałam, jest temat remontowy. Żałuję, że od początku nie pomyślałam o uwiecznieniu wszystkich etapów pracy. Zmiana jest ogromna i każdy kto widział co było w tym pokoju wcześniej - jest zaskoczony.

Plan był prosty. Najpierw odnowimy jeden pokój, połowicznie drugi, tak żeby dało się jakoś żyć. Później dokończymy drugi i walka z największą dziurą budżetową czyli kuchnią...

Pokój numer 1
Na początku czekało nas wyniesienie wszystkich gratów (tak, pokój zamienił się w graciarnie). Wyrąbanie wszystkiego! Meble które tutaj były... były chyba od początku, gdy babcia z dziadkiem wprowadzili się tu po wojnie. Pamiętały pierwsze kroki mojego lubego, oraz niezliczoną ilość kotów. Szczególnie szczególnie kocie zapachy, które w graciarni sobie spały. Tak więc wszystko poszło do wyrąbania.


Opis zdjęć: 1. Rozłożone meble, 2. To co zostało, dwie kanapy które oddałam przez portal olx. 3. Miejsce w których stała meblościanka.

Etap kolejny...
PIEC KAFLOWY <zgroza>


Tak, dom ten nie ma centralnego ogrzewania. Piec kaflowy zajmuje trochę miejsca i nie wygląda już zbyt estetycznie (ma swoje lata). Musieliśmy zabezpieczyć dół (ten niebieski prostokąt), ponieważ kafle z pieca zaczęły się powoli kruszyć! MASAKRA. Jako, że kolor mi się nie podobał, a piec być musi, bo byśmy zimą zamarzli - malujemy na biało. Specjalną emalią odporną na wysokie temperatury (tip: polecam zamawiać z allegro, pierwszą puszkę kupiłam w juli, następne dwie + zwykłą czarną na allegro [łącznie z przesyłką wyszło mi za te trzy, za tyle co jedną w sklepie stacjonarnym -_-"]).

Okeeeej, malowanie trochę trwało, lecimy dalej! Odświeżenie ścian - na biało. Na szczęście moim rodzicom, akurat została biała farba, więc jeden koszt mniej. Kupiliśmy wałeczki i jechane.


Trochę zabawy było. W międzyczasie, gdy farba schła. Ja zabrałam się za stary karnisz. Metal i drewniane "bolce" niezbyt mi pasowały. Więc już wcześniej ustaliłam, że zrobię te bolce na czarno, ot co. Do tego szlifowanie zardzewiałych prętów i karnisz jak nowy! (nie mam zdjęć przed... niestety).



Nie jest tak źle, prawda? No to czas na meble. Meble (pamiętajmy, że to niskobudżetowa akcja remontowa) polowałam na nie codziennie na olx. Na prawdę trzeba być szybkim i mieć refleks, dobre okazje znikają tam bardzo szybko! Jednak udało mi się kupić stolik pod telewizor, mały regał i sofę (rozkłada się) za łączną zawrotną kwotę 310 zł. Oczywiście meble nie są idealne, mają jakieś tam ślady użytkowania - jednak jak za tą cenę - na prawdę jest super. 

Pozostałe meble, to nasze poprzednie (dużo ich nie było) które dostałam od rodziców, gdy Ci remontowali pokoje wczasowe. Ogólnie wygląda to tak:


 


Z góry przepraszam, brakuje nam jeszcze szafek w drugim pokoju. Nie jest to także ostateczny wygląd, brakuje dodatków (które już są obmyślone). Doszła też półka nad telewizorem. Jednak wszystko w swoim czasie. Musimy rozsądnie dzielić wypłatę. Jednak na pewno to jeszcze nie koniec. 

Na zdjęciach wygląda to na takie - hop siup - jednak uwierzcie mi. Nie było tak kolorowo. Szczególnie gdy ściana się kruszy, tapeta odkleja, a wwiercając się w ścianę, robisz dziurę za dziurą, bo w rzekomej "tylko cegle" siedzi coś, czego za 'wuja' nie możesz przewiercić. :)



wtorek, 23 czerwca 2015

Blogowa dusza Włóczykija ;) wyprzedaże

Tak to trochę ze mną jest. Pojawiam się i znikam. Teraz mam nieco więcej czasu (chociaż nie wiem czy remont i przeprowadzka, to odpowiednia pora, żeby mieć "trochę czasu dla bloga").
Oj tak, jednak muszę przyznać, że "myślami", często pisałam jakąś notkę. Żadna nie doczekała się materializacji. Po zawirowaniach życiowych, oboje z partnerem chyba troszkę dojrzeliśmy psychicznie. No, ale o tym może innym razem.

Teraz głównym motywem przewodnim będzie.... TADADADADA, REMONT. Tak, kolejna przeprowadzka w celu zmniejszenia kosztów życia. Gorsze warunki, ale aktualnie staram się je poprawić - tak, aby jak najmniej narażać budżet. Od czegoś trzeba zacząć. Prawda? ;)

Na pewno niedługo pojawi się kilka wpisów na ten temat, oraz zdjęć. :)

Jako, że przeprowadzka i remont pochłaniają trochę czasu, miejsca i funduszy... Postanowiłam wystawić parę rzeczy na sprzedaż. Wiem, że kilka osób zaglądających tu - było w temacie lolit, kawaii, japan ect, więc pokuszę się o małą reklamę. :)

Sukienka Bodyline - jest na prawdę urocza, niestety ze względu na to, że "wpija mi się w cyc" miałam ją na sobie zaledwie raz, a szkoda. :( Dopiero teraz zorientowałam się, że dodałam zdjęcia z olx (tam też mam ją wystawione po prostu).



Oraz trochę pierdołek na vinted.








Może coś komuś wpadnie w oko. ;)

Pewnie jeszcze trochę rzeczy się znajdzie w trakcie pakowania i rozpakowywania. Oh, te życiowe wyzwania, a teraz czas malować dalej! Chociaż pogoda za oknem skutecznie odstrasza. :D

Następna notka o niskobudżetowych zmaganiach remontowych, trzymajcie kciuki!