czwartek, 6 marca 2014

Jak zwykle nie po mojej myśli...

Był jakiś tam plan na życie... Studia, rodzina zadowolona, JA zadowolona też. Jakoś szło, nie narzekałam. Jednak oczywiście wszystko musiało się popsuć. Od trzech tygodni nie byłam na uczelni. Nie wiem jak to nadrobię, czy dam radę? Czuję się z tym potwornie. Wszystko przez głupie zasłabnięcia, prawie omdlenia. Niby coś z sercem... służba zdrowia jak zawsze powolna, wszędzie kolejki, a ja boję się sama wyjść z domu. Nikt nie jest na mnie zły, bo "zdrowie najważniejsze", wszyscy się martwią (nie cierpię robić kłopotów). Ja znowu przestaję wierzyć w cokolwiek, łapię doła i zaczynam nienawidzić siebie. Tymczasowo brak mi siły i wiary. W piątek znowu lekarz, mam nadzieję, że dostanę coś porządnie uspokajającego i nie będę się obawiała wyjść z domu, a tym bardziej wrócić na uczelnię. Chcę normalnie żyć.


~Oh, musiałam wyrzucić to z siebie. Chociaż w małej części.