piątek, 7 lutego 2014

Koty, koty, koty wszędzie...

Zaczęło się od pewnej głodnej przybłędy. Na początku uciekała gdzie pieprz rośnie, gdy tylko nas usłyszała. Zostawialiśmy więc jedzenie i odchodziliśmy. Z biegiem czasu pozwalała do siebie podejść, dotknąć i pogłaskać. Gdy przyszły mrozy, nieśmiało wchodziła do domu ogrzać się po czym uciekała. Z każdym dniem zostając co raz dłużej, aż zaczęła u nas nocować, a później pomieszkiwać. Po kilku tygodniach okazało się, że brzuszek rośnie nie tylko z dobrobytu. Pewnego dnia wyszła i nie wracała przez dwa dni. Pojawiła się znów w chłodny dzień by się ogrzać i zniknęła. Następnego deszczowego dnia, wpadła na chwilę po czym wyszła i nie wróciła sama. W pysku niosła małego stwora (ja myślałam, że to szczur, czy inne zdechłe zwierze "w podzięce"). Po kilku godzinach, gdy maluch został ogrzany i upewniła się, że u nas nie zginie poszła po następnego. I tak się zaczęło...

Mamy kilka dni

Kochamy przytulać się do mamy
Lusia i kulki

Wielkie głowy, małe ciałka, niebieskie oczy i w końcu cały dom dla nas /Santo/

Jesteśmy Koty, lubimy pudełka i spać na klawiaturze /Chibi/

Uwielbiamy wspólnie spać

Już nie jesteśmy takie małe...
Chibi i Santo

więc pomagamy w nauce...
Chibi, Krówka - Lusia i Santo

no może nie do końca tak jak powinnyśmy... 
Lusia, Chibi, Santo
Chibi

Z każdym dniem są coraz większe, mają już dwa miesiące i przestawiają dom do góry nogami. Mama pilnie dogląda, już nie jest bezdomna. Dumnie nosi swoją obróżkę. :)